Duże Turkusowe Śniadanie 2024: Turkus w Praktyce
Opinia uczestnika
Dzięki temu mogłem przeżyć w sobotę coś osobiście dla mnie ważnego. Poczuć ducha wspólnoty, czerpać z energii i radości, która unosiła się w powietrzu, uchwycić się rozdawanej na prawo i lewo nadziei, zdumieć się niezmiernie kiedy dowiedziałem się jakim wysiłkiem i z jakim samozaparciem dążyliście do zrobienia tego, czego efekt mogliśmy wspólnie podziwiać w sobotę.
Bardzo szanuje to, że transparentnie podzieliliście się ze mną (jako Uczestnikiem) informacjami o tym, jak przebiegał projekt i przed jakimi wyzwaniami stawaliście. Autentyczność. To chyba główna potrzeba, która rezonuje z tym wątkiem. W czasach kiedy o miligramy autentyczności naprawdę trudno Wy, moi Drodzy Państwo, zaprezentowaliście autentyczność z najwyższego pułapu. Nie można tego nie docenić. Należy to szanować.
Na swojej dotychczasowej ścieżce biznesowej i w ogóle w dorosłym życiu często mam poczucie, że "myślę i robię inne rzeczy niż wszyscy". Kto tak ma to, wie, że to w dłuższym okresie to potrafi być męczące. Chyba głównie ze względu na często doświadczaną samotność. Nie mam ochoty rezygnować z takiego podejścia, ale potrzebuje też ładować akumulatory - doświadczenie, którego byłem częścią te akumulatory mi naładowały. Spotkałem się z grupa ludzi, którzy chcą myśleć i działać inaczej i nie boją się o tym mówić. A wartość traktują, jak wartość i nazywają sprawy po imieniu.
W końcu samo wydarzenie było tak zaaranżowane, że chyba po raz pierwszy od bardzo dawna nie towarzyszyło mi pewne nieprzyjemne doznanie (ciężko mi je nazwać - cos między żenadą, a potrzebą schowania się do mysiej dziury), które zwykle mi towarzyszy na tego typu wydarzeniach. I to niezależnie, czy odbywają się w Polsce, czy też w Europie. Podczas spotkania krakowskiego to uczucie nie zapukało do mnie ani razu. Atmosfera, otwartość, brak nadęcia i powtórzę się - autentyczność - to główne poskramiacze mojego zwykłego dyskomfortu.
Zrobiliście naprawdę dużą rzecz. Czułem ogromną energię, która przepływała między Wami, a Uczestnikami, energię która towarzyszyła całości. Taką, dzięki której można zmieniać świat i przenosić góry. Albo odwrotnie. Do siebie kieruję prośbę i będę ją starał się spełnić, aby dołożyć cegiełkę do tego, aby ta energia się nie ulotniła. Na tyle na ile potrafię i na tyle na ile będzie ku temu przestrzeń.
Jeszcze raz wyrazy najwyższego szacunku dla Was wszystkich, za to, że pokazaliście w praktyce wartość samoorganizacji. W kolorze teal oczywiście.
Dobrego Wieczoru i mam nadzieję, że niedługo do zobaczenia,
Michał
Opinia mówcy
Zaczynając od tego ostatniego czyli możliwości wystąpienia - dało mi to dużo radości nieco połączonej ze stresem. Radość wynikała z możliwości podzielenia się z ludźmi czymś co dla mnie jest ważne i co postrzegam jako ważne dla innych ludzi i dla mikroświata w którym żyję, na który mam realny wpływ między innymi przez takie wystąpienia. Wynikała tez reakcji części osób, które przychodziły i dopytywały bądź dzieliły się tym, co im robiło to o czym mówiłem. Stres wynikał z potrzeby bycia kompetentnym w przekazywaniu tego co chciałbym, żeby inni mieli szansę usłyszeć.
Jeżeli chodzi o sam fakt tego, że mogłem uczestniczyć w pozostałych punktach programu Śniadania, to głównym uczuciem jest nadzieja, energia i trochę smutku. Nadzieja bo widziałem ludzi i młodych i starszych, którzy są zaangażowani, chcą coś zmieniać w tym jak sami żyją, jak działają ich firmy. Szukają, próbują, doświadczają, konfrontują się - to spełnia moją potrzebę inspiracji, więzi, wspólnoty. Poczucie energii wynika z tego, że widzę że nie jestem sam, czuję siłę grupy i uczestniczenie w czymś większym niż ja sam. Smutek natomiast jest związany z tym że jak się rozchodzimy do swoich światów, to ta energia, zaangażowanie, chęć do zmiany spadają, więc moja potrzeba sprawczości, kreatywności, oraz spójności i harmonii w świecie biznesu, nie jest w pełni zaspokojona. Zawsze po takich konferencjach zastanawiam się co z tego, czym uczestnicy tak się emocjonowali w trakcie jej trwania, zostanie przekute na realną zmianę ku większej wolności, energii i uzyskaniu większego sensu w tym co robimy na co dzień.
Ostatnia kwestia to organizacja - i tu czułem się spokojny i wdzięczny za zadbanie o moje potrzeby bezpieczeństwa emocjonalnego, wynikające z panującej przyjacielskiej atmosfery spotkania którą zbudowaliście. Nieco gorzej czułem się jeżeli chodzi o jedzenie, częściowo z mojego zaniedbania - ponieważ w przerwie obiadowej rozmawiałem z ludźmi czekając aż się skróci kolejka, w efekcie niewiele zostało do jedzenia jak się dostałem do baru. Poradziłem sobie z tym, jednak potrzeba komfortu podniebienia i brzuszka J nie została w pełni zaspokojona.
Reasumując, jestem Wam bardzo wdzięczny za Wasz wysiłek i pokonanie wielu barier w drodze do organizacji tego wydarzenia - z mojej perspektywy, z wymienionych powyżej powodów, było warto! Usłyszałem jak wiele trudu, czasami frustracji, czasami zniechęcania pojawiało się w drodze do celu, łącznie "łomiankowym" kryzysem i późniejszym przełomem. Myślę sobie, że to doświadczenie pomogło Wam poczuć moc zespołu, zaspokoiło potrzebę więzi, wspólnoty, wzajemnego zaufania, wsparcia czy współodpowiedzialności. Pewnie też pojawiło się dużo radości, inspiracji , nadziei, harmonii i poczucia sensu. Życzę Wam, żeby to doświadczenie zaowocowało u każdego z Was wglądem w siebie i postępem w realizacji tego, do czego czujecie się jako ludzie powołani.
Trzymajcie się ciepło i do zobaczenia!
Jacek